

Każdy z nas rodzi się z naturalną zdolnością do przezwyciężania nawet najtrudniejszych, związanych z utratą, doświadczeń. Potrafimy też regenerować się po wydarzeniach groźnych i stresujących. Nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że w naszych ciałach i umysłach istnieją potężne mechanizmy pozwalające nam podnieść się po różnych porażkach i stratach.
Nie jest to jednak dla nas takie oczywiste. W momencie, kiedy doświadczamy trudnych sytuacji życiowych, wyrażamy swój opór i niezgodę. Mimo iż utrata jest nieuchronnym elementem naszego życia i daje miejsce nowemu, przywiązujemy się do żalu, bólu, rozmyślaniu o przeszłości. Na co dzień zmagamy się z różnymi porażkami – utratą pracy, upadkiem firmy, rozstaniem z osobą, którą kochaliśmy, ciężką chorobą, pożarem domu…Dla każdego z nas porażka czy strata ma inne imię. To, jak podchodzimy do nich, w dużej mierze zależy od tego, jaką mamy granicę wytrzymałości i bólu.
Prosto jest powiedzieć, że trzeba zacząć nowe życie, kiedy ciągle nie uzyskaliśmy odpowiedzi na nurtujące nas, powtarzane jak na mantrę pytanie „dlaczego?”. Może łatwiej będzie, gdy je zmodyfikujemy na: „po co?”. Może to wtedy dojdzie do przełomu i zamiast zatrzymywać się na etapie oporu, żalu, gniewu i lęku o przyszłość, będzie to start do innego, lepszego życia? Przecież możliwe jest to, że poprzedniej pracy nie lubiliśmy i teraz jest szansa na to, aby zrealizować się wreszcie zawodowo? A uczucie w związku już dawno wygasło, więc i tak prędzej czy później doszłoby do utraty tej więzi. Z kolei firma tak naprawdę zabierała tyle czasu, że utracony został kontakt z najbliższymi, przyjaciółmi czy umknęła szansa na realizację jakiegokolwiek hobby itd. Każdą z doznanych strat i porażek warto przeanalizować, jednak nie zostając w przeszłości, tylko przesuwając swoją uwagę na przyszłość – jak ją można teraz wykorzystać.
Każde niepowodzenie boli. Jest to jednak lekcją, którą warto uważnie odrobić. Może nam bowiem dać nowe możliwości rozwoju i pozwolić zupełnie inaczej pokierować swoim życiem. Wyznaczyć sobie nowe cele, pasje i cieszyć się życiem. Ponieważ definiujemy sobie przez innych, naszą pracę czy hobby, trzeba znaleźć sobie jakąś alternatywę, aby nie patrzeć na siebie przez pryzmat przeżytych tragedii. Teoria emocji przeciwstawnych mówi o tym, że jeśli doświadczamy np. lęku, musimy go jakość zbilansować. Dlatego poszukujemy pozytywnych uczuć: radości, miłości, zadowolenia, satysfakcji. Gdy nadchodzą ciężkie czasy, nie warto tylko się nad sobą użalać. Żałoba w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa jest potrzebna, ale nie może trwać wiecznie. Imtrudniej nam się żyje, tym bardziej potrzebujemy pozytywnych doznań.
Zadręczanie się tym, co nas spotykało, co nie wyszło lub przyniosło wielki ból, będzie nam tylko utrudniało walkę o własne szczęście. Dlatego nie warto się nad tym tak bardzo pochylać, ale raczej skupić się na tym, co możemy zrobić tu i teraz. Wyciągnąć wnioski i iść dalej. Bo może porażka czy strata tak do końca wcale nią nie była…?