

Niektórym osobom głębsza relacja z drugą osobą nie jest potrzebna do szczęścia. Bardziej od poważnego związku potrzebują stanu zakochania. Niezwykłego, odurzającego, w którym wręcz obsesyjnie myśli się o drugiej osobie, tęskni za jej bliskością i patrzy się na nią przez różowe okulary. Okazuje się, że od zakochiwania się, podobnie jak od alkoholu, hazardu czy papierosów również można się uzależnić.
Najczęściej ten problem dotyka osoby, które pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych. Wpływ na to mają wypaczone relacje i niezaspokajane prawidłowo potrzeby dzieci. Oprócz tego znaczenie ma:
toksyczność rodzica – gdy stosuje przemoc psychiczną lub fizyczną, ma osobowość autorytarną, jest niezdecydowany/niestabilny, niedający poczucia bezpieczeństwa – nie można mu zaufać, oprzeć się na nim.
Dorastanie w takim domu przekłada się na zaburzenia emocjonalne, które uaktywnią się w dorosłym życiu. Dorosłe kobiety czy dorośli mężczyźni będą w sposób chorobliwy i nałogowy poszukiwać akceptacji i potwierdzenia swojej wartości. A do tego właśnie będą im służyć inni i to przez nich będą zaspakajać własne potrzeby emocjonalne.
Uzależnić się można od hormonów, które uaktywniają się w stanie zakochania i dzięki którym czujemy się jak „na haju”. Szaleje wówczas enyloetyloamina i dopamina. Kobietom i mężczyznom jest dobrze, gdyż zmienia się proporcja testosteronu. U pań jest go więcej, więc są bardziej samodzielne. U mężczyzn za to go ubywa, co akurat przekłada się u nich na romantyczne gesty. Te zachowania sprawiają, że obie strony chcą być blisko. Zaspokajają wzajemnie swoje potrzeby w związku i to im, na razie wystarcza. Gdy poziom tych hormonów zaczyna spadać, dopada nas głód podobny jak u narkomana czy alkoholika pozbawionego substancji psychoaktywnej. Obecny partner zaczyna irytować, męczyć, nie wzbudza w nas już takich emocji jak wcześniej, więc zaczynamy rozglądać się za kolejnym, tylko po to, aby znowu przeżyć hormonalny boom. Zamiast przejść z tą osobą w kolejną fazę związkową, pogłębić relację i pielęgnować ją w zwykłej codzienności, to postępujemy schematycznie. Niszczymy rodzące się być może uczucie na rzecz szukania kolejnej porcji wrażeń.
Poza idealizowaniem stanu zakochania, zaburzonymi więziami w domu rodzinnym i braku wzorców normalnego związku uzależnienie od zakochiwania się może także wynikać z niezdolności czy trudności bycia samemu. Dotyczy to głównie osób z niskim poczuciem własnej wartości albo zaburzeniami osobowościowymi.
Uwielbienie dla stanu zakochania jest czasami tak silne, że niektórzy z łatwością z jednego związku wchodzą w drugi, tłumacząc sobie, że źle trafili i dlatego właśnie to wspaniałe uczucie wygasło. To zachowanie „pod przymusem” jest trudne do zmiany. Jednak inaczej będzie się cały czas popełniało ten sam błąd.